Męska gra

Futbol australijski nie jest sportem dla geniuszy. Tu liczą się przede wszystkim krzepa i twarde kości.

męska gra


Proszę państwa, co za mecz! Akcja za akcją! Zawodnik gości wykopuje piłkę z własnej połowy owalnego boiska. Niestety, jego kolega z drużyny nie dochodzi do podania, bo zwija się z bólu po ataku rywala. Ma złamaną nogę, ale faulu nie było, więc sędzia nie przerywa gry. Na murawę wbiegają sanitariusze, a w tym samym czasie gospodarze kontratakują. Co za strzał! Piłka trafia w słupek i wraca na boisko. Goooool! Sto tysięcy widzów na trybunach szaleje z radości. Jednak mecz trwa dalej i jeszcze wszystko może się zdarzyć — dopóki piłka jest jajowata, a bramek jest sześć!”

AUSTRALIJSKIE ZASADY
Komentator wrzeszczy w swojej kabinie. Kibice wrzeszczą przed telewizorami. Każdy normalny człowiek, przyzwyczajony do normalnej piłki nożnej, wrzeszczy z przerażenia. Co to za szalone spotkanie? Otóż właśnie tak wyglądają rozgrywki w australian rules football — czyli „piłkę nożną według zasad australijskich”, a krócej „futbol australijski”. W tym sporcie wszystkie reguły są postawione na głowie. Piłkarze biegają po owalnym boisku, na którego dwóch końcach stoją po trzy bramki. Piłkę kopie się nogą, ale też można ją łapać w ręce. Mecze są tak brutalne, że w oficjalnych statystykach podaje się liczbę kontuzjowanych piłkarzy. A zawodnicy, choć zapewne nie wszyscy, wydają się być dobierani według specyficznego klucza: mają mieć jak największą krzepę i jak najmniejszą... inteligencję. Typowo męska gra.

PIJANA DZIEWCZYNA
„Chłopaki, ustawiamy się alfabetycznie według wzrostu” — tak Barry Hall, kapitan drużyny Sydney Swans, rozstawia podobno swoich kolegów na treningu. Oburzony Hall temu zaprzecza, twierdząc, że kazał im tylko „stanąć w parach po trzech”. Australijskie media są pełne opowieści o futbolistach, którzy po pijaku zdemolowali knajpę, macali obce ziewczyny albo zostali aresztowani po tym, jak obsikali drzwi posterunku policji. Skandaliczne zachowania sportowców stały się tak częste, że na początku 2008 roku władze zawodowej ligi futbolowej AFL postanowiły nakręcić instruktażowy film DVD, który podpowiada zawodnikom, co robić w trudnych życiowych sytuacjach. Aktorzy odgrywają różne scenki, a futbolista decyduje, jak się w nich zachować. Np. gdy spotyka pijaną dziewczynę, ma do wyboru odpowiedzi: a) przynosisz jej wodę, b) wzywasz dla niej taksówkę, c) uprawiasz z nią seks. Ktoś kiedyś zapytał Michaela Malthouse’a — który w przeszłości był słynnym zawodnikiem, a obecnie jest na antypodach wielkim futbolowym trenerem i autorytetem — dlaczego na owalnym boisku występuje tylu idiotów.„Bo po prostu to nie jest gra dla geniuszy. Geniuszem był ten, no, Norman Einstein” — odparł siwowłosy Malthouse, nie przejmując się drobiazgiem, że słynny Einstein miał na imię Albert.

PEŁNY STADION

Poziom IQ zawodników nie zraża ani kibiców, ani sponsorów. Australijska odmiana futbolu jest w tym kraju absolutnym numerem jeden, przebijając popularnością rugby, piłkę nożną, koszykówkę i wszystkie inne gry zespołowe razem wzięte. Na każdy mecz sezonu 2007 przychodziło średnio 36 791 widzów, czyli więcej niż np. w Bundeslidze albo Premier League! Ostatni finał ligi oglądało z trybun niemal 100 tysięcy kibiców. Nie pobito rekordu z 1970 r. — gdy na finał przyszło 121,5 tysiąca widzów — tylko dlatego, że obecne przepisy bezpieczeństwa nie pozwalają wpuścić więcej ludzi na żaden stadion. Zainteresowanie kibiców przekłada się na pieniądze. Rozgrywki futbolu australijskiego sponsorują największe światowe koncerny, takie jak Coca—Cola,Toyota czy Sony. Zaś najlepsi zawodnicy mają pensje sięgające rocznie 1 mln dolarów australijskich, czyli 2 mln zł — nie licząc oczywiście sowitych kontraktów reklamowych i telewizyjnych. O ile piłkarze są w stanie się w nich w ogóle pojawić.

NIC POWAŻNEGO
Zgodnie z regułami gry zawodnicy mogą się popychać i łapać za każdą część ciała od ramion do kolan. Głównym sposobem na przejęcie piłki jest więc wbicie biegnącego przeciwnika w murawę. A ponieważ piłkarze nie mają żadnych zabezpieczeń oprócz ochraniaczy na zęby, w każdym meczu zdarzają się średnio po 3—4 poważne kontuzje, które są skrzętnie dnotowywane w pomeczowych statystykach. Według raportu AFL w sezonie 2007 w każdym klubie było średnio 40,4 skomplikowanego urazu — najczęściej złamanych nóg, uszkodzonych kolan i wstrząśnień mózgu. A że szeroka kadra futbolowej drużyny liczy 40 zawodników, oznacza to, że każdy z nich, łącznie z rezerwowymi, raz w roku trafił do szpitala! James Hird, legendarny kapitan Essendon Bombers, szczyci się, że w swojej karierze miał uszkodzoną absolutnie każdą część ciała... „Zdarzają się u nas kontuzje i wypadki śmiertelne, ale nigdy nie są one poważne” — dość specyficznie uspokaja Adrian Anderson, menedżer we władzach AFL.Mimo to w ostatnich dziesięcioleciach odnotowano podczas gry w futbol australijski ponad 50 przypadków śmierci piłkarzy (wliczając mecze amatorów). Najczęstszymi przyczynami zgonów były urazy mózgu po ciężkich zderzeniach oraz choroby serca wynikające z ekstremalnego przeciążenia organizmu.W kilku innych przypadkach zawodnicy żałowali, że jednak nie umarli.


Dodał(a): Mateusz Zieliński Wtorek 02.08.2011